bł. Jan Beyzym, prezbiter
12 października – wspomnienie dowolne
Jan urodził się 15 maja 1850 roku w Beyzymach na Wołyniu. Po ukończeniu gimnazjum w Kijowie w 1872 roku wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. 26.07.1881 w Krakowie przyjął święcenia kapłańskie. Przez wiele lat był wychowawcą i opiekunem młodzieży w kolegiach Towarzystwa Jezusowego w Tarnopolu i Chyrowie. W wieku 48 lat podjął decyzję o wyjeździe na misje. Początkowo o. Beyzym miał jechać do Indii, ale nie znał języka angielskiego. Udał się więc na Madagaskar, gdzie językiem urzędowym był francuski, którego Beyzym uczył się już w Chyrowie. Tam oddał wszystkie swoje siły, zdolności i serce opuszczonym, chorym, głodnym, wyrzuconym poza nawias społeczeństwa; szczególnie dużo uczynił dla trędowatych.
Zamieszkał wśród nich na stałe, by opiekować się nimi dniem i nocą. Stworzył pionierskie dzieło, które uczyniło go prekursorem współczesnej opieki nad trędowatymi. Z ofiar zebranych głównie wśród rodaków w kraju (w Galicji) i na emigracji wybudował w 1911 r. Maranie szpital dla 150 chorych, by zapewnić im leczenie i przywracać nadzieję. W głównym ołtarzu szpitalnej kaplicy znajduje się sprowadzona przez o. Beyzyma kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Do dzisiaj chorzy Malgasze otaczają Maryję z Jasnej Góry wielką czcią. Szpital bowiem istnieje do dziś. Wyczerpany pracą ponad siły, o. Beyzym zmarł 2.10.1912 roku, otoczony nimbem bohaterstwa i świętości. Śmierć nie pozwoliła mu zrealizować innego cichego pragnienia – wyjazdu na Sachalin do pracy misyjnej wśród katorżników.
Modlitwa
Boże, Ojcze wszelkiej pociechy, Ty powołałeś Błogosławionego Jana Beyzyma, prezbitera, do heroicznej miłości w służbie trędowatym, * spraw, prosimy, abyśmy w duchu tej samej miłości głosili gorliwie Ewangelię Chrystusa wszystkim ludziom. Przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Z listu bł. Jana Beyzyma
do o. Marcina Czermińskiego SJ, Fianarantsoa, 17 IX 1911
Sama Najświętsza Panna założyła ten szpital i sama prowadzi to dzieło
Wreszcie za łaską Bożą szpital ukończony i 16 sierpnia 1911 roku zamieszkali w nim moi biedacy. Spieszę donieść Ojcu o tym i zaraz proszę, żeby Ojciec był łaskaw zamieścić obecny list w "Misjach Katolickich" dla uwiadomienia wszystkich naszych dobroczyńców.
Matce Najświętszej podziękowaliśmy i ustawicznie dziękujemy za łaskę, jaką nam wyświadczyła, dając tak dobry przytułek; teraz w imieniu wszystkich trędowatych, którzy już korzystają ze szpitala, i tych, co zeń korzystać będą, najpierw drogiemu Ojcu za jego tak gorliwe zajęcie się losem nieszczęśliwych trędowatych, potem wszystkim naszym łaskawym dobroczyńcom, za ich miłosierdzie i hojne jałmużny zasyłam stokrotne "Bóg zapłać!". Niech wam wszystkim razem i każdemu z osobna Matka Najświętsza po swojemu stokrotnie wynagrodzi za wszystko, co dla nas zrobiliście.
My odwdzięczamy się wam wszystkim, jak możemy i umiemy, w niegodnych naszych modlitwach, tj. ja we Mszy św., a moje czarne pisklęta w Komunii, różańcu itp. Oprócz naszych wspólnych modlitw są jeszcze wyznaczeni co tydzień po kolei, którzy przystępują do Komunii św. i odmawiają koronkę wyłącznie za naszych dobroczyńców żywych i zmarłych. Krótko mówiąc, robimy, co i jak możemy, żeby się odwdzięczyć naszym wszystkim dobroczyńcom, którzy nas w jakikolwiek sposób wspierają, ale że niewiele możemy, więc Matka Najświętsza uzupełni to po swojemu, o czym wcale nie wątpię, bo ten szpital jest wyłącznie Jej dziełem.
Cywilizować się zaczęliśmy od Boga. Rano, gdy usłyszą dzwonek na wstawanie, zaraz przełożony sypialni woła głośno: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!", a wszyscy inni, jak katolicy, tak poganie, odpowiadają: "Na wieki wieków. Amen". Tak samo przed spaniem, gasząc światło, najpierw pochwalą Pana Jezusa, a potem zabierają się do snu.
Usposobienie chorych w ogóle bardzo dobre, gorliwie garną się do Boga, posłuszni są zupełnie we wszystkim i wolę mają bardzo dobrą i chętną. Dałby tylko Bóg, żeby tak szło dalej. Mam wielką nadzieję, że tak będzie, bo rządzi nami sama Najświętsza Panna we wszystkim i wszędzie.
Zna Ojciec dokładnie całe przejście tego szpitala od początku do obecnej chwili, zdaje mi się zatem, że Ojciec jest tego zdania, że nie jest to dzieło ludzkie, ale sama Najświętsza Panna założyła ten szpital i sama prowadzi to dzieło. Wszyscy tutaj, co znają nieco bliżej to dzieło, utrzymują jednomyślnie to samo.
Pokornie proszę o zapomogę wszystkich tych, którzy by chcieli dla miłości Pana Jezusa i Jego Najświętszej Matki ratować nieszczęśliwych trędowatych, jak co do ciała, tak i do duszy, a jest tych biedaków moc wielka na Madagaskarze. Jeszcze raz z całego serca dziękując Matce Najświętszej w imieniu nas wszystkich biednych trędowatych za Jej łaski, jakimi nas obsypuje, dziękuję drogiemu Ojcu i wszystkim naszym dobroczyńcom za wszystko, co dla nas robicie. Niech wam to Matka Najświętsza po swojemu wynagrodzi.